środa, 24 września 2014

Szur...Szur...Szur...

Lecą, lecą liście z drzewa
żółte i czerwone,
kręcą, kręcą się
w powietrzu,
W tę i w tamtą stronę. 
Szur, szur, szur, szur,
szu, szu, szu!

Nastała jesień, przynajmniej u nas :) Dziś po tygodniowym posiedzeniu domowym z powodu choróbska Zofi  w końcu wyruszyłyśmy na spacer, i już w domu poczułam że nastała kolejna pora roku.  Zanim zapakowałam Zosię w jej ubrania plus odzież wierzchnią, pięć razy zdążyłam się spocić i zsapać, przy okazji około 3 razy obleciałam całe mieszkanie wzdłuż i wszerz goniąc swoje dziecko a to z jednym butem, a to z do połowy ubranymi rajstopami a na końcu w poszukiwaniu czapy , którą Zofia skrzętnie gdzieś ukryła. Jak wydostałam się z klatki odetchnęłam pełną piersią i stwierdziłam po raz milionowy że nie lubię jesieni, a zimy to już w ogóle. 
Przypomniała mi się opowieść kolegi, za czasów gdy byłam jeszcze bezdzietna, o tym jak to wybierał się z dwójką brzdąców na sanki. Po całościowym zapakowaniu i obwiązaniu dzieci szalikami z każdej strony, pozapinaniu kombinezonów i pozawiązywaniu butów (chłop oczywiście już cały zmachany jednak zadowolony, że dzieci gotowe do wyjścia) nagle słyszy: "Tato ...kupę...".  
Ależ miałam wtedy ubaw...dziś chyba bym się już tak nie śmiała :)













2 komentarze:

  1. Pięknie wyglądacie :) U nas zbieranie się na spacer już wygląda jak najcięższa przeprawa i zanim wyjdziemy jestem upocona cała... ale radzimy se :D

    OdpowiedzUsuń
  2. nie pocieszę ani siebie ani Ciebie ...przed nami ZIMA :O :)

    OdpowiedzUsuń