ot co...ukulałam mojej pyzie pościel :) i może to nieskromne, ale duma mnie rozpiera, a mało tego pościel baaardzoo mi się podoba. Wystarczył kawałek materiału, wstążeczki, maszyna do szycia od której chyba się uzależniłam no i oczywiście jakże wspaniały Małż, który sprawował wieczorną pieczę nad naszą latoroślą i pościel gotowa :)
Co do mojej kreatywności, to myślę że może się ona schować przy arcydziełach Małża, których w ostatnim czasie dokonuje :) taka mała zapowiedź tego co już niedługo (mam nadzieje) Wam pokażę :)
a tu oto Zosiowa pościel :)
No super! Ja też się porwałam na szycie pościeli samodzielnie :) Wkrótce pokażę u siebie :)
OdpowiedzUsuńczekam więc z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńZdolniacha :)
OdpowiedzUsuńJa bym nie umiała...
jest łatwiej niz sie wydaje :)
OdpowiedzUsuń