niedziela, 9 marca 2014

Świerklańcowy dzień kobiet

Mój dzień kobiet zaczął sie tak na prawdę już 7 marca, bo mój zakręcony Malż pomylił daty i obdarował mnie i resztę kobitek z naszej rodzinki pięknymi kwiatami :) poza tym w piątek pierwszy raz  wybyłam z domu na dłużej bez Zosi i Małża i udałam się na babski comber czyli domówe u Łyłki :) zabawa w doborowym towarzystwie była przednia, a wieczór zakończyłam odwalając cudownym kobitkom "step" na łyłowym przedpokoju :P W prawdziwy dzień kobiet zrobiłam bunt i stwierdziłam, że w tą sobote nie sprzątam bo to moje święto, a żeby nie czuć się w postanowieniu osamotniona postanowienie to wprowadziłam także w domu mojej mamy i siostry i urządziliśmy sobie dzień lenistwa w Świerklańcu :)oczywiście obiadu też żadna z nas nie gotowała a więc uraczyłyśmy się restauracyjnym żarciem :) ahhh już bym zapomniała... podczas spaceru spotkaliśmy młodą parę która przyjechała na zdjęcia plenerowe i mój jakże odważny małż zaśpiewał młodej parze sto lat, za co został obdarowany napojem bogów, który oczywiście tegoż samego dnia spożył :) Dzień zakończyliśmy pyszną kawą irlandzką oczywiście A'la Małż :)












3 komentarze:

  1. No cóż mąż niestety był tego dnia w pracy, ale zostawił mi swoją kartę kredytową więc też miałam udany dzień kobiet :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój tez był w pracy i ja również :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też miałam cudny Dzień Kobiet :) chyba najlepszy w moim życiu :) mąż dosłownie skakał koło mnie spełniając wszelkie zachcianki, potem zabrał na zakupy i obiadek, mmm bosko było :-D

    OdpowiedzUsuń