W związku z tym, że termin mojego rozpakowania tuż tuż, a potem będzie cięzko gdziekolwiek się ruszyć, postanowilismy nawiedzić rodzinne strony mojego Taty.
Pogoda nam dopisała, bylo pięknieeeee....zielono i pachnąco no i po wiejsku czyli tak jak lubimy :)
Nie ma to jak zielona trawka przed domem, cisza i spokój , no i śmiech biegającego beztrosko dziecka.
Zosia była w siódmym niebie, bo nic nie ograniczało jej wolności, nie trzeba było trzymać mamy za rękę i uciekać przed jadącymi samochodami. Jeszcze bardziej spodobało jej się towarzystwo sąsiadki Ali, z którą harcowała cały dzień (aż mi było dziwnie, jakby dziecka w domu nie było). My z Małżem i Babcią Ewą też zadowoleni, trochę świeżego powietrza dobrze nam zrobiło.
Następnym razem przywitamy wies już z dwójką maluchów ...aż to dziwnie brzmi :)
* u mnie już 34 tc, blisko ...coraz bliżej :0 kiedy to zleciało pytam się ja ?????
Och wieś.. Wspomnienie mojego dzieciństwa, zapach lasu, ogniska, zwierząt. Coś pięknego :). Żałuję, że moja babcia sprzedała dom.. i wyprowadziła się do miasta. Chciałabym kiedyś pojechać tam z moim synkiem.. to zupełnie inny świat niż miasto.
OdpowiedzUsuńDokladnie wieś pachnie dzieciństwem :) szKoda tylko ze w tej dzisiejszej gonitwie nie ma czasu by byc tam częściej :(
OdpowiedzUsuńCo tam u was taka dluga cisza:-((((((
OdpowiedzUsuń